cytaty z książki Lies Groening pt. „Bezdźwięczny głos jednej klaszczącej dłoni”

Zwycięstwo należy tylko do jednego,
Należy już przed walką,
Do tego, który nie myśli o swoim Ja,
Który mieszka w Pra-Źródle, w Nie-Ja.

Każdy nosi w sobie wielką prawdę zen. Zamiast szukać jej za cudzym pośrednictwem zwróć spojrzenie ku sobie. Twój umysł jest ponad wszelkimi formami, wolny, spokojny, niezależny i bezustannie odciska się w twoich sześciu zmysłach i czterech żywiołach. Pochłania wszystko swoim światłem. Wycisz dualizm podmiotu i przedmiotu, zapomnij o obu, wznieś się ponad intelekt, oderwij od rozumu i bezpośrednio zagłąb w sam Umysł Buddy — poza tym nic nie istnieje.


Buddyzm zen to nic innego jak patrzenie na wylot przez siebie.


Tylko wtedy, kiedy w twoim duchu nie ma rzeczy, a w rzeczy nie ma ducha, będziesz pusty, a tym samym duchowo bezmierny i cudowny.


Ale — dodał mistrz — słowa nie są rzeczą decydującą. To co najważniejsze między ludźmi, dzieje się, zanim zaczną mówić...


Pewien mistrz zen z dawnych wieków rozpoczął swój wykład słowami: „Dwadzieścia pełnych trudu lat”... W tym momencie rozpłakał się i za nic nie mógł przestać. Nie mógł dalej mówić, więc wyszedł z sali...


Kiedy jeden z mistrzów był jeszcze mnichem i wytrwale ćwiczył zen, co wieczór mówił sobie ze łzami w oczach: Dzisiejszy dzień znowu spędziłem na darmo, jak mam postąpić jutro? Nie odezwał się ani słowem do żadnego z mnichów.


Zbeształem raz mnicha, który uderzył innego mnicha za to, że ów zasnął w czasie siedzenia. Czyż śpiący jesteśmy czymś innym, niż kiedy czuwamy? Ten, który zasnął, nie jest wprawdzie godny pochwały, lecz ten, który go za to bije, popełnia błąd. Spanie jest równie mało godne pochwały i równie mało godne potępienia, co czuwanie. Spanie nie jest ani godne pochwały, ani godne potępienia, czuwanie nie jest ani godne potępienia, ani godne pochwały. Kiedy śpimy, śpimy sercem Buddy. Kiedy czuwamy, czuwamy sercem Buddy. Śpimy tym samym sercem Buddy, z którym jesteśmy też podczas czuwania. Przez cały zatem czas pozostajemy sercem Buddy i nigdy nie stajemy się czymś innym. To co mamy tylko czuwając i co tracimy śpiąc, nie jest wcale tym, co najwyższe i najważniejsze, lecz tylko czymś zmiennym i przemijającym.

Uważamy spanie za godne potępienia wyraz lenistwa, ponieważ próbujemy stać się Buddą. I tak oto popełniamy wielką pomyłkę. Liczy się nie to, że próbujemy zostać Buddą, a potem umrzeć, lecz to, ze jesteśmy Buddą!

Zostać Buddą to bardzo trudne, prawie niemożliwe. Być Buddą jest prosto, łatwo i radośnie, ponieważ jesteśmy tacy, jacy „jesteśmy”. To, że „jesteśmy” oznacza, że „jesteśmy” sercem Buddy. Urodziliśmy się jako nie narodzeni, a do tego nie potrzeba ani Jeszcze-nie-bycia-Buddą, ani Stania-się-Buddą. Bądźcie nie narodzonym sercem Buddy!

Ale nie wolno próbować zostać nie narodzonym! Nie musimy zostawać nie narodzonymi. Zostać nie narodzonym, to wcale nie znaczy być nie narodzonym. Jesteśmy nie narodzeni.

Nie narodzone serce Buddy, przekazane nam przez rodziców w chwili narodzin jest jedynym prawdziwym darem rodziców. Słyszymy i widzimy bez uprzedniego zamiaru, by widzieć czy słyszeć. Już przedtem znajdzie się to w oku czy uchu. Kiedy widzimy, widzimy już przed pojawieniem się świadomości, że widzimy. Widzimy sercem Buddy, serce Buddy dlatego jest „sercem Buddy”, że jest „nie narodzone”. Wszystko co jest, jest skończone i zamknięte w tym nie narodzonym sercu Buddy, wszystko, co jest, ma swój ład i skończoność.


W ogóle nie ma żadnej bramy do zen. Lecz to właśnie jest bramą do zen. Żadnej bramy! Jak dojść do zen przez tę „żadną bramę”? Co zostaje wniesione z zewnątrz przez bramę, nie jest skarbem domu, mówi stare przysłowie. Czterdzieści osiem analiz koanów zebranych w tej książce, to z punktu widzenia zen coś zupełnie zbędnego, to tak, jakby umyślnie pokaleczyć zdrową skórę. Nigdzie nie ma bramy! Po przeczytaniu tych zbędnych słów równie trudno zrozumieć zen i go realizować, co kijem sięgnąć księżyca, by go uderzyć, to po prostu nic nie daje! Te 48 analiz koanów w ogóle nie są bramą, oto znaczenie „Mumonkan”.

A więc musisz przedrzeć się przez tę bramę. Z narażeniem życia, jednym skokiem, i tym właśnie skokiem znaleźć się w środku, takim skokiem, żeby nawet najsilniejszy nie zdołał cię zatrzymać!

Jeśli przejdziesz przez tę bramę zen, bramę, której nie ma, przyjdą do ciebie Budda i Bodhidharma, by prosić cię o swoje życie. Jeśli jednak zawahasz się przed tą „żadną bramą” choćby przez moment, to będzie tak, jakby w tej samej chwili zen cię już minął, jakbyś spoglądał przez okno na przebiegającego konia.

Inaczej mówiąc, nigdzie nie ma bramy do zen, a jednak wiodą do niego różne drogi. Jeśli już jednak przejdziesz przez tę „żadną bramę”, będziesz kroczył samotny i swobodny przez niebo i ziemię. Nigdzie żadnej bramy na wysokiej ulicy, to oznacza zen.


Pewnego razu mnich zapytał mistrza: „Bardzo trudno jest stłumić przyziemne myśli i błędne mniemania, jakże mam to uczynić?”. Mistrz na to: „Sama próba uczynienia tego jest już przyziemną myślą”.


Zwierzęta mają z tym mniej problemów [z byciem TU i TERAZ — dop. WM]. Kot leży na podłodze. Leży i nie odczuwa oporu przed leżeniem. Jego ciało natychmiast przełączyło się w stan „leżenia”. W całym swoim byciu, cokolwiek tym mianem określimy. A mimo to kot nadal jest czujny i odbiera wszystko co się wokół niego dzieje. Kot bez najmniejszego trudu przechodzi od jednego stanu w drugi. Leży całkowicie rozluźniony, słyszy szmer, spręża się, podrywa z miejsca i jest totalny w każdym swoim ruchu.


[mowa o lekcjach religii katolickiej]

„Wszyscy jesteście grzesznikami i nie dostaje wam chwały bożej” — to był miecz demoklesa naszych lekcji religii. Na każdym kroku grzech był dla nas drogowskazem do piekła, poróżnił nas z naszą własną naturą. Nauczyliśmy się bać.